Znowu ledwo zdążyłam z wykonaniem pracy wyzwaniowej, a jeszcze wczoraj wydawało mi się, że przecież mam tak dużo czasu i nie muszę się śpieszyć. Kurczę... zawsze wszystko odkładam na ostatnią chwilę (nawet nie pytajcie jak pisałam magisterkę). Niestety to jedna z moich najgorszych wad. W sumie to trochę źle to ujęłam, bo w końcu wszystkie wady są złe, więc czy mogą być wśród nich gorsze i najgorsze? Jeśli jednak mogą, to moje najgorsze wady zawsze są związane z czasem. Spóźniam się, zawsze odkładam wszystko na ostatnią chwilę, a potem nie mogę zdążyć i jeszcze straszny ze mnie śpioch, więc budzik ustawiony na 6.00 rano jest dla mnie jedną z największych kar. Pociesza mnie tylko fakt, że są na świecie ludzie, którzy mają dokładnie tak samo.
Koniec wodolejstwa pora na kilka szczegółów dotyczących pracy. Miałam ogromną ochotę wziąć udział w jesiennym wyzwaniu, niestety oprócz jesieni tematem były ozdoby do włosów. Chyba w całej mojej rękodzielniczej przygodzie nigdy nie zrobiłam nic do włosów, nigdy. Mało tego, w warsztacie nie posiadam żadnych baz typu opaski, spinki, grzebyki. Myślała, myślałam, aż wreszcie wymyśliłam, że mogę zrobić opaskę z satynowej wstążki. I zrobiłam. Ledwo... Tak więc na wstążkę naszyłam sutaszową aplikację, co było o tyle fajne, że nie musiałam męczyć się z wykańczaniem lewej strony sutaszu. Aplikacja jest dość bogata, w centrum znajduje się złoty kryształ Swarovskiego otoczony wrzosowo-lawendowymi Toho i połyskującymi zielenią oraz pomarańczem kryształami Fire Polish w kolorze Vitral-Crystal (uwielbiam go!). Boki przyozdobiłam srebrnymi kryształami, również Swarovskiego, w kształcie łzy oraz sporą ilością Super Duo. Wszystko inspirowane zdjęciem, które można zobaczyć tutaj.