Wracam, choć na razie powoli, bo ciągle sporo pracy i problemów przede mną. Strasznie mi się szkoda zrobiło bloga, ale cóż - skoro nie ma nowych postów, to nie macie po co tu zaglądać. Dzisiaj tak szybko pokazuję dwie rzeczy, które długo czekały na obfotografowanie i publikację.
Pierwsze będą kolczyki z koralików - zupełna nowość dla mnie. Buszując na ulubionym forum Craftladies trafiłam na instrukcję w jaki sposób przymocować Toho do dużego koralika. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i spróbowałam. Dalej dałam się ponieść fantazji i nie korzystałam już z żadnego wzoru. Koralikowa kropelka to również mój wymysł. W centrum kolczyka znajduje się - jeśli dobrze pamiętam - awenturyn.
Drugą rzeczą są świąteczne pierniczki (już prawie po świętach, a ja dopiero z pierniczkami wyskakuję:D). Od zawsze marzyły mi się takie prawdziwe, dekorowane szprycą nieskazitelnie białym lukrem ciastka. I chyba po raz pierwszy mi się udało! Dekorowałam je przez 5 godzin, aż mnie kciuk bolał, a kolejne 5 godzin wiązałam im kokardy, ale wyszły takie ładne, że nie żałuję:) Oczywiście, na zdjęciach jest tylko mała część ciastek. W sumie upiekłam około 10 blach pierniczków. Niestety zdjęcia są wyjątkowo kiepskie, musiałam je robić w świetle sztucznym i wyszły jak wyszły...
Tutaj już zapakowane w celofan. Kilka godzin po sesji zdjęciowej, były wręczone jako drobny prezent.
P.S. Korzystając z okazji zgłaszam moje pierniczki do Szufladowego wyzwania.
P.S.1. Mała aktualizacja żeby dopełnić warunków wyzwania. Zdjęcia z drugiej sesji fotograficznej z foremkami, z których powstały ciastka. Udało mi się znaleźć jeszcze kilka niezjedzonych pierników - pewnie dlatego, że trochę pomyliłam przepis i przesadziłam z ilością miodu, przez co pierniczki nie zdążyły zmięknąć do Świąt:D