Zdaję sobie sprawę z tego, że jest już grubo po świętach i wszyscy, którzy chcieli, zdążyli pochwalić się prezentami. Ja, jak to ja, muszę być spóźniona. Gdyby było inaczej zapewne nie byłabym sobą i zamiast wołać mnie "Katarzyno" ludzie zwracali by się do mnie Aniu, Natalio, Justyno, Kunegundo czy jakoś inaczej.
Kolejna sprawa: nienawidzę pisać. Nienawidzę, nie cierpię, nie znoszę, nie lubię, nie wychodzi mi i jeszcze dużo razy "nie". Za to, gdy dacie mi jakieś zadanie matematyczne do rozwiązania, całkę, układ równań czy nawet każecie narysować wykres funkcji i udowodnić twierdzenie zrobię to od ręki, z uśmiechem na ustach i jeszcze powiem, że było fajnie.
Nie zrozumcie mnie źle - cieszę się, że mam bloga i lubię go prowadzić, ale stworzenie treści kolejnego posta najczęściej odkładam na nieokreślone "później". Z pokazaniem prezentów też tak było...
Do rzeczy. Na początek prezent od mojego lubego. Kiedyś wspominałam mu o tym, że można "lepić" ze srebra. Zapamiętał, ale i tak sporo się naszukał zanim trafił na nazwę "Art Clay Silver". Dostałam więc małe opakowanie glinki, kratki do wypalania i podręcznik.
Od
Tobatki, która wylosowała mnie w świątecznej wymiance, przyleciała do mnie wielka. czerwona bomba. Cudna!
Natomiast ja w tej samej wymiance wylosowałam Nuvę i zrobiłam dla mniej komplet metalowych gwiazdek z dzwoneczkami, świecznik i tubę wypełnioną słodkościami.
Będą jeszcze dwa prezenty w moim wykonaniu, ale one zasługują na osobny post. A Wy znalazłyście coś związanego z rękodziełem pod choinką?