I znowu wieje nudą... Chyba się starzeję albo co gorsze kończą mi się zapasy kreatywności. To dopiero byłby klops. Sutaszu dawno nie było, ale coś tam sobie szyję tylko skończyć nie mogę. Z drugiej strony koraliki to dużo bardziej wdzięczny temat, bo jak je dobrze "nadziać" to i tak będzie równo. Ze sznurkami tak łatwo nie jest, dlatego gdy jestem zmęczona albo mam zły humor nigdy się za sutasz nie biorę. A z tego wynika, że jeszcze przez jakiś czas będę Was męczyć moim niezbyt zaawansowanym wytwórstwem koralikowym.
Prosta bransoletka powstała z resztek koralików, jako uzupełnienie naszyjnika mojej mamy, dokładnie tego (klik).
P.S. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem! Trochę zrezygnowana byłam i miło mi się zrobiło gdy je przeczytałam.
Bardzo mi się podoba :)!
OdpowiedzUsuńMoże i prosta ale w efekcie fantastyczna :)
OdpowiedzUsuńDla mnie niezmiennie podobają się koralikowe bransoletki!
OdpowiedzUsuńTakże decyzja koralikowania wcale mnie NIE smuci :)
Buziaki posyłam :*
Bransoletka super, lubię to połączenie kolorów. Ja zauważyłam, że koraliki uspokajają, może ma to coś wspólnego z ich kształtem, albo Japończyki czymś je nasączają:))))
OdpowiedzUsuńNie wieje nudą, zapewniam :) Bransoletka świetna i dzięki niej komplet czarowny :)
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania żadnej nudy nie wyczuwam...
OdpowiedzUsuńBardzo ładny ten zwyklak;)
OdpowiedzUsuń