Tradycyjnie na ostatnią chwilę kończę wyzwaniową biżuterię - tym razem "Lorelei". Zainspirował mnie najbardziej mroczny i burzliwy fragment historii, moment, gdy rycerze chcieli pojmać Lorelei. Nimfa ratując się wrzuciła do Renu perły i w tej samej chwili woda zagotowała się, zahuczała, wyłaniając dwa pieniste rumaki. W naszyjniku znalazły się więc ostre groty, niczym broń rycerzy, naturalne szare perły oraz całe mnóstwo wzburzonej wody. Centrum naszyjnika i jego bocznych elementów stanowią kianity. Wokół nich powstał "plecionko-haft" z transparentnych koralików. Wszystkie elementy połączyłam skręcanymi sznurami (tubular twisted herringbone), które przypominają fale. Dodam jeszcze, że forma naszyjnika należy do moich ulubionych - trzy elementy, w tym jeden duży, centralny, najbardziej ozdobny i dwa mniejsze po jego bokach. Całość symetryczna, układająca się blisko szyi. Niby nuda, bo taki układ to w końcu klasyk gatunku, ale mi najbardziej odpowiada.
Na koniec muszę się przyznać, że ostatnio pochłonęły mnie koraliki, a szczególnie haftowanie nimi. Jest to u mnie nowość, a jak wiecie lubię ciągle próbować nowych rzeczy. Inna sprawa jest taka, że niedawno uszyłam spory sutaszowy naszyjnik i mam chwilowo silny wstręt do sznurków. W bólach powstaje też kolejna szkółkowa lekcja - najdłuższa z dotychczasowych, ale już mi niewiele brakuje do jej skończenia, tak więc zapewne niedługo pojawi się na blogu.
Bardzo ... wodny. Śliczny. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńNuda? Gdzie? fantastyczna forma, kolorystyka... prawdziwe dzieło! :)
OdpowiedzUsuńNiesamowity! Pięknie wykończony:)
OdpowiedzUsuńTeż nudy nie zauważyłam, jak dla mnie klasyka w najlepszym wydaniu. Trzymam kciuki za tę piękność!
OdpowiedzUsuńPiękny!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Aga :)
Piękny. Przez ekran nie czuć, ale z pewnością pachnie mgłą unoszącą się nad taflą wody.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymam kciuki.
Awesome!!!
OdpowiedzUsuńPiękny ten naszyjnik. Taki orientalny zapraszam na candy urodzinowe do mnie
OdpowiedzUsuń